Poznaj
HISTORIE PACJENTÓW
Prawdziwe historie ludzi, którzy zdecydowali się zawalczyć o zdrowie i lekkie życie.
Historia
Ani
Poznaj historię Ani
W 2024 roku — tuż przed moją 50-tką — postawiłam na siebie 💪
Całe życie się odchudzałam… traciłam 70 kg, by potem przytyć jeszcze więcej.
Aż pewnego dnia stanęłam na wadze: 155,5 kg. I wtedy powiedziałam: dość!
Znalazłam w internecie Klinikę Baria3 we Wrocławiu — i to był strzał w dziesiątkę! 🎯
Po pierwszej wizycie wyszłam, wsiadłam do auta i się… rozpłakałam. Ze wzruszenia. Bo poczułam, że ktoś naprawdę chce mi pomóc ❤️
Potem badania, konsultacje, operacja — i tak narodziła się nowa ja! ✨
Teraz co miesiąc obchodzę swoje nowe urodziny 🥳
Czuję się jak gwiazda ⭐ i jestem niesamowicie wdzięczna całemu zespołowi Baria3 za nowe życie 🙏
I jeśli mogę coś powiedzieć z serca:
👉 Nie bójcie się szukać pomocy. Otyłość to choroba, którą można leczyć.
Warto zawalczyć o siebie, bo po drugiej stronie czeka… piękne, lekkie życie 💕
Historia
Ewy
Cześć,
Mam na imię Ewa i mam 37 lat, w styczniu 2025 przeszłam operację bariatryczną.
Decyzję o operacji podjęłam w sierpniu 2024 roku, po powrocie z wakacji, gdy zobaczyłam zdjęcie zrobione mi przez partnera i uświadomiłam sobie, jak bardzo ze mną jest źle.
Moje problemy z wagą zaczęły się już w szkole podstawowej. Śmiało mogę powiedzieć, że od najmłodszych lat zajadałam stres, którego los mi nie oszczędzał. W wieku 7 lat przeżyłam rozwód rodziców, zmianę miejsca zamieszkania, szkoły, znajomych. Zostałam wrzucona w środowisko, w którym nie umiałam się odnaleźć a czekolada nigdy nie zadawała pytań – ona rozumiała.
Po studiach pracowałam przez jakiś czas w szpitalu i znajomy podpowiedział mi, żebym przebadała się pod kątem insulinooporności. Wtedy moja waga pierwszy raz przekroczyła 100kg. Dzięki lekom i diecie udało mi się trochę schudnąć, jednakże jak to przeważnie bywa każdy sukces utraty wagi nagradzałam słodyczami, fast foodami i gazowanymi napojami. Później przyszedł rok 2019/2020 i pandemia – jak chyba każdy podupadłam wtedy psychicznie i jak to nieraz już w moim życiu bywało zajadałam emocje. W roku 2023 ważyłam najwięcej w życiu – 135kg (stojąc wtedy na wadze miałam nadzieję, że to tylko zły sen i w końcu się obudzę). postanowiłam, że muszę coś zrobić ze swoim życiem – zaczęłam chodzić do trenera personalnego i stosować popularne leki obiecujące niewiarygodne efekty, a sama myśl o operacji bariatrycznej nawet nie przychodziła mi do głowy aż do sierpnia 2024, kiedy podczas oglądania zdjęć z wakacji uświadomiłam sobie, że jest ze mną bardzo źle i operacja jest dla mnie jedynym ratunkiem, jeżeli zamierzam jeszcze trochę pożyć. Zaczęłam szukać sprawdzonego lekarza i znajoma poleciła mi zespół Baria3. Uważam, że nie mogłam trafić lepiej. Od pierwszej wizyty lekarz wykazał się ogromną wiedzą i empatią.
Rozpoczęłam przygotowania do operacji, zrobiłam wszystkie badania, zrzuciłam 10% masy ciała i 29/01/2025 rozpoczęłam nowe życie. Czy była to dla mnie łatwa decyzja? Zdecydowanie nie. Jadąc na salę operacyjną zastanawiałam się czy się obudzę. Po powrocie do domu płakałam na myśl, że już nigdy więcej nie pójdę do restauracji, nie zjem „normalnego” jedzenia. Nauka „nowego żołądka” była ciężka – jeden kęs za dużo oznaczał wymioty i ból. Nieodpowiednie jedzenie w postaci pieczywa czy makaronu to samo.
Kiedy o tym piszę minęło dokładnie 10 miesięcy a ja w końcu czuję, że żyję, mimo, że chyba jak każdy miewam gorsze i lepsze dni. Schudłam około 30kg, moja waga osiągnęła wartość dwucyfrową pierwszy raz od 10lat. Zaczęłam się czuć dobrze w swoim ciele – w końcu mogę wejść do sklepu i kupić ubrania w sieciówce a nie w sklepie przeznaczonym dla osób plus size. Jeżeli miałabym decydować jeszcze raz czy poddać się operacji moja decyzja pozostałaby bez zmian – uważam jednak, że każda osoba stająca przed tym samym pytaniem, przed którym ja stałam rok temu musi sama sobie odpowiedzieć czy ma w sobie tyle odwagi, żeby zrobić ten pierwszy krok.
Historia
Ewy
Link do zewnętrznego źródła, np. magazynu lub youtuba
Ostatni dzień lutego 2023 to data, która nie boję się tych słów, pozwoliła mi się narodzić na nowo.
W zasadzie od okresu dojrzewania miałam problem z wagą, tuż przed ciążami w 2013 roku udało mi się schudnąć, aby po ciążach odrobić z nawiązką i tak juz tylko w górę, chwilowe spadki 10 kg a potem +20 i tak dobiłam do 130 kg, masakra.
Przy takiej wadze, nie oszukujmy się wiązanie butów jest męczące, pociłam się koszmarnie, lato upały były bardzo uciążliwe, bóle stóp, ciągłe zmęczenie, wyjście z dziećmi na rower, próby uprawiania sportu szybko kończyły się rezygnacją, bo nie jest łatwo zacząć, kiedy nawet chodzenie powoduje zadyszkę, pocenie się, samoocena pikująca coraz niżej, depresja, wzrost wagi i tak latami błędne koło dodatkowych kilogramów nakręcało się i pchało mnie w dół.
Próbowałam przeróżnych diet, głodówek… Po covidzie moje ogólne samopoczucie bardzo podupadło, szczególnie psychicznie. Przy okazji teleporady z moim internistom pożaliłam się, że już nie wiem co robić, że waga mii rośnie niemal wykładniczo i nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. I wtedy Tomek Z powiedział to zdanie, które zmieniło moje życie: “A myślałaś o bariatrii?”
A ja mu na to szczerze : “Nie, nie myślałam.”
a on na to: “To pomyśl, poczytaj i zacznij działać.”
Od tamtej chwili upłynął rok, żebym zdecydowała się zadzwonić do baria3 i umówić się na pierwszą konsultację. I był to pierwszy krok w procesie, w którym jestem nieustannie od tamtego momentu, w procesie przyjęcia, że jestem ważna, że mam prawo do szczęścia, że waarto o siebie zawalczyć, że życie po 40 może być ekscytujące i pełne nowych doświadczeń.
Szczerze nie przypuszczałam, że efekt będzie tak spektakularny. Liczyłam na poprawę jakości życia, zdrowia, ogólnego samopoczucia, ale nie myślałam, że będe chyba pierwszy raz w życiu postrzegała się jako atrakcyjną kobietę (pisząc to łzy nachodzą mi do oczu).
Pierwsze dni po operacji były trudne. Na 3 dzień kryzys, szczerze kiedy każdy łyk wody sprawiał mi ból, żałowałam, myślałam po cholerę to zrobiłaś i jeszcze kasę za to zapłaciłaś… ale kryzys trwał jeden dzień, bo każdy kolejny przynosił ogromne polepszenie samopoczucia. Dość szybko doszłam do siebie. Wróciłam najpierw na aquaaerobik, spacery, starałam się robić kilkanaście tysięcy kroków. Waga spadała, systematycznie, ubranbia zaczęły ze mnie spadać, ludzie zaczeli zauważać zmianę.
Z początku miałam takie dziwne poczucie, wynikające pewnie z niskiej samooceny, że nie traktowałam tego, że schudłam jako swój sukces, a raczej jako pójście na łatwiznę, bo “zrobiłam sobie operację”. Ale po pół roku nadal miałam lekką nadwagę, a zaczęłam już słyszekć od koleżanek, które zawsze były ode mnie chudsze, ale wiesz nie przesadzaj z tym odchudzaniem, powinnaś już chyba przestać chudnąć, teraz mnie to śmieszy, ale w tamtym momencie było to jakieś takie.
Cel minimum jaki sobie postawiłam – osiągnięcie wagi w normie wg BMI osiągnęłam po 11 miesiącach i byłam mega szczęśliwa. Zaczęłam więcej się ruszać, jeździć na rowerze, robić powyżej 20 tyś kroków dziennie, wyjazd w góry już nie był koszmarem, pierwszy raz w życiu poszłam na ściankę wspinaczkową i zakochałam się, zaczęłam wycieczki rowerowe powyżej 40 km i myślę że spróbuję jeszcze wielu aktywności, które nie były dla mnie dostępne przy wadze 130 kg.
Zaczęłam dostawać dziwne komunikaty od ludzi, ale po co Ci ten rower, przecież już nie musisz więcej chudnąć, albo jak dzieliłam się moim planem na bieganie, bo bardzo chyciałabym być w stanie przebiec 10 km, to słyszałam, to samo ale po co, przecież nie musisz już chudnąć.
Skąd w ludziach poczucie, że sport amatorski uprawia się tylko i wyłacznie z myslą o sylwetce. U mnie motywacja jest zupełnie inna – ruch sprawia mi przyjemność, jak wracam z wycieczki rowerowej, to moje samopoczucie dostaje ogromnego boosta. Sport wpływa na zdrowie poprawiając kondycję to oczywiste, ale dla mnie wpływ na zdrowie psychiczne jest dużo większy i ważniejszy.
Teraz dopiero widzę jak przez społeczeństwo są traktowane osoby otyłe, nie miałam świadomości o ile łatwiej jest być szczupłym i niezmiernie mnie to smuci, że wszelaka inoość odraża większośc społeczeństwa. Serio nie zdawałam sobie sprawy jak stygmatyzująca jest otyłość, dopiero teraz czuję różnice w sklepie, urzedzie… moje doświadczenie jest takie, że ludzie generalnie są dużo milsi dla szczupłych.
Już kilkadziesiąt razy złapałam się na tym, że mam ochotę podejść do osoby z otyłością i powiedzieć jej to zdania które powiedział mi Tomek. Czy myślałaś/łeś o bariatrii? Bo wiesz ja 2 lata temu ważyłam 130 kg.
Ale nie robię tego, bo wiem, że mogę tym kogoś bardzo zranić. Przerobienie swojej otyłości i przyznanie się, że potrzebuje pomocy, bo to nie jest już drobny problem estetyczny, trochę za dużo tłuszczyku tu czy tam, tylko to jest choroba, która upierdziela życie w bardzo wielu aspektach, ma ogromne konsekwencje i poprostu skraca życie, nie jest proste, czesto wymaga czasu.
Jedna z moich koleżanek porównała moją operację do powiekszenia sobie biustu. Jakżesz ona nie miała racji, takie traktowanie operacji bariatrycznej jest mega niesprawiedliwe, bo to jest zupełnie inna kategoria. I nie żebym była przeciwniczką operacji plastycznych. Pewnie sama niebawem jakieś przejdę, bo po takiej redukcji masy ilość skóry tu i tam jest nadmiarowa, ale to już nie ma takiego impaktu na moje życie, jak to, że mogę podskoczyć, tańczyć, nie czuć bólu w stopie zaraz po przebudzeniu, że tentno spoczynkowe z 86 spadło mi na 57… czuję się młodsza, zdrowsza, że chce mi się…
A to, że wreszcie czuję się atrakcyjna, seksowna, jest, niezwykle przyjemną, wartością dodaną.
I tak, wpadłam w lekkie szaleństwo zakupowe, bo po takiej zmianie rozmiaru 48 na 36 trzeba wymienić całą garderobę. Tak stopy też chudną i większośc butów zaczęła mi spadać ze stóp 😉 No i w końcu moge załozyć szpilki…. I kiedy po desperackim kupowaniu tego, w co się zmieszczę, a nie tego, co mi się podoba, nie mówiąc już o tym, żeby kupić to, w czym dobrze wyglądam, troszkę poszalałam. Na szczęście dla mojego portfela, jestem fanką ideii zero waste i uwielbiam lumpeksy, więc obkupiłam się nie wydając majątku.
A myslałaś o bariatrii 😉
Historia
Krzysztofa
Mam na imię Krzysztof. Zawsze byłem i nadal jestem aktywnym mężczyzną. Życia nie biorę, jakim przychodzi, lecz sam je kreuję. Może była to kwestia zabiegania, skupienia na rzeczach ważniejszych, ale fakt jest taki, że nie wiem, jak i kiedy wskazówka na wadze dobiła do 135 kg. Początkowo bagatelizowałem problem, ponieważ miałem ważniejsze wyzwania i cele w życiu. Jednak im dłużej trwał ten stan, tym trudniej było mi się oszukiwać, że waga to nie problem. Owszem problem – i to wagi ciężkiej. Ciągłe zmęczenie, zadyszka przy próbach podejmowania aktywności sportowej, spadek poczucia atrakcyjności, pierwsze leki. Decyzję podjąłem szybko. Przekonał mnie lekarz rodzinny, który sam wcześniej miał szczęście trafić pod opiekę zespołu Baria3. Pamiętałem, jak wyglądał jeszcze kilka miesięcy wcześniej, gdy musiałem zgłosić się po kolejne leki na nadciśnienie.
Obecnie 1,5 roku po operacji mini gastric bypass ponownie odkryłem, czym jest aktywne życie. Nie ma takiego wyzwania, którego bym się nie podjął i nie ma takiej siły, która by mnie zatrzymała w moim szalonym pędzie przez życie, życie, które smakuję na nowo!
Historia
Klaudii
Obejrzyj odcinek z Klaudią
Klaudii droga do lekkiego życia rozpoczęła się kilka lat temu i nie była łatwą ścieżką, wręcz przeciwnie!
Poznajcie jej historie, posłuchajcie rozmowy o lekkim życiu!
